Projektowanie na żywo w Muzeum Architektury

W sobotę 26 lutego Muzeum Architektury we Wrocławiu zorganizowało drugą edycję AKCJI KREACJI, czyli projektowania na żywo. Wyłonione w eliminacjach w kilku miastach pracownie architektoniczne, miały odpowiedzieć na problem pt. Co zrobić z przestrzenią wokół Muzeum Architektury, aby zachęcała ludzi do odwiedzania wnętrz muzeum. Czyli po prostu, co może stać się magnesem przyciągającym mało zainteresowanych architekturą. Wszystko oczywiście w duchu ekologii i ekonomicznie korzystnych dla Inwestora rozwiązań. Przez 9 godzin projektowania publiczność miała możliwość 'podglądania' pracy architektów, z czego średnio korzystała, no bo jednak wrodzona nieśmiałość trochę w takich sytuacjach zwycięża. Ja również przyglądałam się pracy 'dyskretnie' ; )

Wrocław reprezentowała pracownia Kameleon Lab, która robi raczej niepokorną architekturę. Patrząc na jakość otaczających nas żółtych domków z katalogu, w stylu królującego polskiego dworku, rozciągającego się lub kurczącego wraz z działką konkretnego Inwestora, zadaję sobie pytanie – Skąd Oni biorą takich odważnych Klientów ??? Ale cieszy bardzo fakt, że tacy nowocześni antykatalogowcy jednak są : ) Wczoraj zaproponowali 'lewitującą belkę', która byłaby uniesionym nad muzeum pawilonem, świecącym po zmroku jak nic innego w mieście, co zapewniłoby jej moc przyciągania. W pawilonie można by wypić kawę, kupić książkę, wejść do muzeum przez atrium (upsss … zjechać na zjeżdżalni) i przede wszystkim obejrzeć tę część miasta z innej perspektywy. Kameleon wygrał nagrodę publiczności. Mi zabrakło tutaj pomysłu na to, co na parterze, a co tak naprawdę teraz odpycha. No bo super góra i beznadziejny dół to mimo wszystko tylko pół kroku naprzód. Ale przyznaję… sama na nich głosowałam. A że mnie interesuje bardzo, czym można zastąpić upstrzony (przepraszam, ale tylko takie mamy : ( trawnik, to odczuwam niedosyt.

Nagrodę jury wygrała pracownia +48 Grupa Projektowa z Warszawy (notabene my (czyli Wrocław) też mamy pracownię o łudząco podobnej nazwie, pytanie kto był pierwszy pewnie nie do rozstrzygnięcia : ) Wymyślili coś, ale jakoś słabo pamiętam co. W moją pamięć niestety się nie wryli.

Zabawną ideę miała natomiast pracownia z Poznania o bardzo wdzięcznej nazwie Mode:lina. Ich pomysł był nieco przekorny i polegał na ulokowaniu przed budynkiem świecącej kostki z logo muzeum, która byłaby balonem, unoszącym nas nad miasto. Chyba każdy chciałby sobie popatrzeć na Wrocław z góry. Rozwiązanie proste, mobilne, uniwersalne i dobrze przedstawione. Byłam rozdarta, bo ta idea też mi się spodobała, ale skusiła mnie jednak ta kawa. W balonie się jej nie wypije.

Pracownia Libido Architects z Łodzi zaproponowała 'archiboxy', czyli kubiki rozstawione w dowolnej kombinacji, w których można siedzieć, czytać książki i robić co tam się jeszcze chce. Wśród małych kubików miałby stać jeden większy, w którym mieściłaby się kawiarnia. Do tego wyświetlanie projekcji, zachęcających do odwiedzenia muzeum. Przeraziły mnie natomiast materiały, czyli płyta osb i europalety (określone mianem materiału estetycznego), które były zapewne ukłonem w stronę budżetu Inwestora. Projekt bardzo dobrze przedstawiony, ale jak wyobraziłam sobie tę scenerię, która mogłaby sprawiać wrażenie, że oto wszyscy 'nie posiadający domów i mieszkający w prowizorycznych warunkach', tłumnie zasiedlili plac przed Muzeum Architektury, a Wrocław zyskuje miano Stolicy Tolerancji… Estetyczne europalety to dla mnie za dużo : )

Modero Architekci z Katowic wryli się pod ziemię, żeby tam zrobić parking i generalnie skierować ruch niewielkiej uliczki przed muzeum Architektury. Pod ziemią miałby być dodatkowo 'Oślepiacz' czyli rozświetlona tablica, kusząca do wejścia/wjazdu do wnętrza. Następnie wjeżdża się na górę do atrium, gdzie jest przedszkole, bo wszyscy uwielbiają drące się dzieci. I złapani na ten lep ruszamy na wystawy. Konieczne wielkie wykopki i usuwanie drzew, bo przeszkadzają parkingowi. A NOWA wizyta w muzeum wygląda tak: jedziemy pod ziemią – oślepia nas tablica – wjeżdżamy komuś w tyłek – żeby nie robić zamieszania zostawiamy auto na parkingu – stwierdzamy że jak już tu jesteśmy to warto wchłonąć trochę sztuki – wjeżdżamy na górę – a tu niespodzianka, atakują nas dzieci – zaczynamy przed nimi uciekać, a one zaganiają nas do sal wystawowych – nie ma już odwrotu – sztuka nas pochłania, a dzieci wracają po kolejną ofiarę ; )

Pracownia Tabanda z Gdańska wymyśliła interaktywny plac, na którym wystające z ziemi klocki, drewniane listwy i huśtawki wprawiają w ruch kolorową szklaną elewację dostawioną do istniejącego obiektu. Kolory miałyby na siebie nachodzić, tworząc nowe barwy, a każdy kto chce zaingerować w stan obecny, może to zrobić po prostu się bawiąc. W miejskim bruku pojawiłyby się ponadto podświetlane płyty informujące o kierunku do muzeum i o wystawach. A świeciłyby się, gdyby na nie nadepnąć. I ten fragment pomysłu spodobał mi się najbardziej.

Była jeszcze NArchitektura z Krakowa. Wstyd się przyznać, ale też nie pamiętam

Generalnie nie jest to pełna prezentacja architektonicznych wizji, ponieważ żeby je poznać trzeba było wybrać się do muzeum, ale taki mój osobisty skrót. Nie jest on zapewne wolny od niedomówień, pewnie coś tam pomieszałam, ale liczy się tak naprawdę to, co się zapamiętało, a ja zapamiętałam tyle.

No i cały czas towarzyszyło mi poczucie, że temat trafił do niewłaściwej grupy, bo przecież istnieją jeszcze architekci krajobrazu i oni powinni zajmować się tym, co wokół budynku. Jeszcze nie wszyscy to akceptują ; )

A następna AKCJA KREACJA zapewne za rok…