cebulowy eksperyment
Optymalny czas na sadzenie cebul przypada na jesień, zaczynając od września, a na listopadzie kończąc. Zdarzyło się jednak tak, że zostało mi sporo cebul, czas biegł nieubłaganie i nagle moja świadomość obudziła się w lutym z dużym wyrzutem sumienia. Rośliny cebulowe powinny przejść okres przechłodzenia, móc się ukorzeni, najeść składników odżywczych z gleby, urosnąć. A moje ciągle leżały w pudełku. Bardzo dużo powędrowało w grudniu (!) do ogrodu i wiosną pięknie wyrosły, spora część została jednak w kartonowej niewoli. Postanowiłam więc je posadzić, mimo że kalendarz pokazywał 28 dzień lutego, żeby przynajmniej miały szansę wypuścić liście i przejść swój cykl. Taki eksperyment.
Nie liczyłam nawet na kwiaty, ale wstyd mi było, że zaistniała taka sytuacja, dlatego postanowiłam wysadzić cebule do donic i czekać, co się stanie. Na każdą odmianę przeznaczyłam dużą donicę i przystąpiłam do sadzenia.
8 kwietnia (39 dzień eksperymentu) coś już było widać. Najlepiej wystartowały miniaturowe żonkile i krokusy, najsłabiej tulipany. Trochę mi ulżyło…
poniżej: charakterystyczne pędzelki krokusów
22 kwietnia (53 dzień eksperymentu) uśmiechały się już do mnie żonkile.
1 maja (62 dzień eksperymentu) sytuacja przedstawiała się tak
Świetnie radziły sobie żonkile, krokusy i szafirki, czosnek olbrzymi dawał jeszcze jakąś nadzieję, a tulipanom szło naprawdę słabo. Jeżeli wyrastały, to niestety bardzo niskie. Brakowało im energii.
poniżej: czosnek olbrzymi
i dla porównania ta sama odmiana w terenie (z grudniowego sadzenia)
Dalsze losy tulipanów niestety szybko się przesądziły. Nie dały rady. Czosnki mimo świetnego startu nie wypuściły kwiatów i zniknęły pewnego dnia w przepastnych ślimaczych paszczach… bardzo im smakowały.
Najlepiej eksperyment na żywym organiźmie zniosły żonkile, krokusy i szafirki, które w ogóle nie przejęły się sytuacją.
Wniosek z tego taki, że nie należy przeginać, ale poddawać się też nie można. Odniosłam połowiczny sukces :)
Mam jeszcze czas na sadzenie sadzonki czy już się spóźniłem, bo to strasznie intersująco wygląda.
Rewelacja, chyba zrobiłabym to samo, próbować zawsze trzeba. Dobrze, że sukces, choćby połowiczny, ale był :)
No a zminiaturyzowane tulipany – wyglądały, przynajmniej na zdjęciu – bardzo interesująco :) Jak nowa, egzotyczna odmiana, a co!
dziękujemy za odwiedziny!