zielona architektura

02. zielona architektura

Zastanawiałam się, czy we Wrocławiu jest jakiś budynek, który można by nazwać zieloną architekturą i nic nie przychodzi mi do głowy. A właściwie przychodzi mi na myśl jeden bardzo zielony obiekt – Muzeum Narodowe, obrośnięte niemal całkowicie winobluszczem. Nowe budynki nawet nie próbują nawiązać dialogu z przyrodą, a miasto które powinno takie próby stymulować, a nawet wymuszać, woli czystą gotówkę za teren sprzedany pod zabudowę. To jest temat, który mnie naprawdę wkurza, dlatego też o nim dzisiaj.

Z niepokojem przyglądam się wrocławskim inwestycjom, których granice zazwyczaj dochodzą do chodnika i całkowicie wykluczają możliwość wprowadzenia zieleni. I tutaj rola władz miasta, które powinny w zrównoważony sposób kreować jego krajobraz, wydaje mi się kluczowa i we Wrocławiu całkowicie zaniedbana. I śmieszą mnie tytuły "zielony biurowiec" pewnej znanej firmy, którego budowę rozpoczęto od wykarczowania wszystkiego. Bo przecież drzewa bardzo przeszkadzają – rosną w głupich miejscach i mają te nieznośne korzenie pod ziemią i trzeba na nie uważać podczas budowy. Same kłopoty. Albo … Botanica, bo z widokiem na Ogród Botaniczny, albo Ogrody…, nie wiadomo dlaczego. I nawet trudno winić tutaj inwestorów, którzy po prostu inwestują, żeby zarobić. Jeżeli miasto pozwala, to głupotą byłoby nie skorzystać.

Zdarza mi się robić inwentaryzacje dendrologiczne. I nie lubię tego, bo cel zawsze jest jeden – wyciąć, najlepiej za darmo. I prośby typu – ja też poproszę bez opłat, jak kolega, który mi Państwa polecił. Cóż, że kolega miał na działce dwie spróchniałe topole, które właśnie kończyły żywota. Pan z polecenia ma kilka zdrowych drzew, które tak bardzo przeszkadzają. A dlaczego? Bo miasto sprzedaje pod zabudowę za kupę kasy niewielką działkę w centrum miasta, narzucając dosyć absurdalne linie zabudowy, wykluczające dodatkowo pozostawienie drzew. Bo właśnie w ich miejscu ma powstać budynek. Czyli zarobiliśmy na działce, zarobimy na wycince, a że w mieście będzie mniej drzew – odpadnie jesienne zamiatanie (same plusy ;-) I jak tu się nie wkurzać. A najbardziej tajemniczą dla mnie sprawą jest zniknięcie ogromnego Bożodrzewa gruczołkowatego (łac. Ailanthus altissima), będącego w najdroższej grupie (ok. 320zł /cm obwodu x przelicznik w zależności od obwodu), z pewnej budowy w centrum miasta. Zachowanie drzewa zostało zapisane w Miejscowym Planie Zagospodarowania Przestrzennego (!) jako obligatoryjne. I nawet taki zapis go nie uchronił, ani ogromna suma, jaką trzeba było za niego zapłacić. Teraz w tym miejscu stoi apartamentowiec nad brzegiem Odry. Siła pieniądza…

ZIELONA ARCHITEKTURA to architektura, która nawiązuje dialog z przyrodą. Dialog ten może mieć postać zieleni wprowadzonej na elewacje, dachy, czy do wnętrza budowli. Może również wtapiać się w zastaną sytuację dendrologiczną, respektując obecne na terenie stare drzewa i umiejętnie między nimi lawirując. Może też po prostu otoczyć się mocno zielenią, zapewniając atrakcyjne widoki z okien i czystsze powietrze przyszłym mieszkańcom, czy użytkownikom. Niby proste, ale jednocześnie trudne. Zapewne nie raz zastanawialiście się, dlaczego pasy zieleni przy budynkach porasta tylko trawa lub niskie krzewy. Bardzo często dlatego, że właśnie tam projektanci umieszczają całą infrastrukturę podziemną, co wyklucza sadzenie drzew. Dywaguję, że powodem może być łatwość rozkopania w przypadku ewentualnej awarii, bo po co rozbierać bruk, jeśli można przeorać trawnik. Ale przecież cieć ciepłownicza pod pasem zieleni, wykluczająca posadzenie na nim czegokolwiek oprócz trawy, na chodniku spełniłaby dodatkową funkcję – zimą nie trzeba go odśnieżać, bo śnieg sam by topniał. A tak przez pas zieleni niejednokrotnie przechodzi nagrzany bezśnieżny ślad linii ciepłowniczej. W idealnym świecie by tak nie było ;-)

ZIELONA ARCHITEKTURA nie boi się bliskości drzew, nie boi się też zaprosić zieleni na elewację. Podejrzewam, że to głównie obawy, czy nie będzie w przyszłości problemów z taką zielenią, nakazują inwestorom sadzić same niskie krzewy lub siać trawniki.

Żeby pokazać Wam jakiś przykład, powrócę do Westerstede, który już "odwiedziliśmy" przy okazji RHODO i przedogródka po niemiecku. Tak też może wyglądać architektura.

poniżej: budynek biurowy, posiadający "drugą elewację" w postaci ażurowych balkonów otaczających całą bryłę i połączonych stalowymi linkami na pnącza – czyli bardzo inteligentne rozwiązanie problemu – ażurowy balkon nie zacienia nadmiernie okien, a kurtyna z pnączy chroni wnętrza przed przegrzaniem i zapewnia zielony widok z okien

01. zielona architektura

05. zielona architektura

07. zielona architektura

08. zielona architektura

poniżej: kaskady kwiatów Glicynii kwiecistej (łac. Wisteria florida) na stalowym stelażu; inne zastosowane gatunki to m.in. Winobluszcz pięciolistkowy (łac. Parthenocissus quinquefolia) i Powojnik górski (łac. Clematis montana)

12. zielona architektura

11. zielona architektura

poniżej: miejsce parkingowe przez budynkiem, "wycięte" w zieleni

10. zielona architektura

poniżej: przed budynkiem rosną pełnowymiarowe drzewa, m.in. lipy i kasztanowce, a rabaty tworzą bryły gęstych krzewów

04. zielona architektura

09. zielona architektura

13. zielona architektura

poniżej: i kolejna niespodzianka – zbiornik wodny za biurowcem, łączący go z parkiem

14. zielona architektura

Praca z takim widokiem za oknem musi być prawdziwą przyjemnością, ale czy u nas znajdzie się taki odważny i świadomy inwestor? czekam…