odrobina szaleństwa :)
Prowadzenie własnej firmy jest często doświadczeniem z kategorii 'jazda bez trzymanki', o czym pewnie wiedzą Ci, którzy tego doświadczają. Raz jest lepiej, raz jest gorzej, zdarza się nadmiar i niedomiar zleceń, Klienci są fantastyczni, ale są też tacy, w przypadku których chciałoby się cofnąć czas i zresetować połączenie. Bywa różnie…
5 listopada FORMIO skończyło 6 lat i rozpoczęło 7. Uczciliśmy rocznicę lampką wina i działamy dalej. Ale czasem wracam myślami do tego, co było kiedyś. Co się udało, co nie za bardzo, co przez te lata poprawiliśmy, a co samo się poprawiło z biegiem czasu. Przypominam sobie też różne zlecenia, z którymi pracowaliśmy. I mimo, że było już mnóstwo sytuacji, w obliczu których mogłam dać sobie spokój i wrócić na etat, to cieszę się, że tego nie zrobiłam. Bo prowadzenie takiej działalności to po prostu ogromna frajda. Przy każdym zleceniu jest dreszczyk emocji, wynikający z niewiadomej – jakie to będzie zlecenie? jacy będą Klienci? i co z tego wyniknie? Bardzo to lubię, z biegiem czasu coraz bardziej i powiem Wam, że nie wiem, czy można się tym znudzić :)
Przez te lata było też trochę sytuacji, które wówczas dobiły, ale zaliczaliśmy je do kategorii 'kiedyś będziemy się z tego śmiali'. I rzeczywiście się śmiejemy. Są też takie zlecenie, z których się śmiejemy, bo zastanawiamy się, jak mogliśmy na to wpaść ;)
Jednym z takich tematów jest przedszkole Kredka, przy ulicy Skwerowej we Wrocławiu. Zlecenie miało się koncentrować na uporządkowaniu zieleni, ale oczywiście pomyślałam sobie – jak przy przedszkolu Kredka może nie być kredek??? No i je zrobiliśmy :) Nie mając jeszcze wówczas odpowiednich narzędzi i robiąc to po raz pierwszy, a robienie po raz pierwszy, wzmocnione bardzo niskim oświatowym budżetem, oznacza oczywiście problem z wyceną. No i trochę popłynęliśmy, ale co tam, kredki wyszły super ;) Nie oparły się niestety realiom miejskim i którejś nocy jedna, albo nawet dwie kredki, zniknęły z pudełka. Bardzo tego nie lubię. Tyle pracy, a ktoś z promilami zapewne, wchodzi sobie na cudzy teren i sobie bierze. A może po prostu nie można było im się oprzeć ;)
Pamiętam jak śmiesznie wyglądaliśmy, niosąc kredki na ramieniu… Kingsajz?
poniżej: kredki przygotowane do malowania
poniżej: naklejona na drewno taśma oddzielała nam poszczególne kolorowe paski
poniżej: kredki w rozmiarze XXL
poniżej: pierwszy egzemplarz, przygotowany do lakierowania
… i drugi
poniżej: droga od prostego krawędziaka do kolorowej kredki
poniżej: teren przed realizacją
i po realizacji
poniżej: przed i po
MIŁEJ NIEDZIELI !!!
niesamowity pomysł:) szkoda, że istnieją ludzie, którzy potrafią zepsuć każdą zabawę…
Gratuluję rocznicy – tak dalej @ śmiało do przodu – piękna realizacja i pomysłowa..niestety jesteśmy w Polsce i takie rzeczy czasami są na porządku .
Ciepło pozdrawiam :)
Dziękujemy Alejo!
Za odwiedziny i miłe słowa :)