ogrody spontaniczne
Myślicie, że jako projektant ogrodów patrzę na samodzielnie wykonywane ogrody z lekceważeniem? Że chciałabym od razu się przyczepić, że ten kolor z tamtym nie pasuje, a ta roślina z inną tworzy złe zestawienie, że trzeba sadzić grupami, a nie wszystko po jednej sztuce itd. Otóż, jeżeli mnie o to podejrzewacie, to jesteście w błędzie. Nie wiem, jak to wygląda u innych projektantów, ale ja bardzo cenię ogrody spontaniczne. Tak je nazywam, bo często powstają w wyniku impulsów, powstających podczas odwiedzin w szkółce, czy ogrodniczym centrum, nie potrzebują też planu. Kupowane są pojedyncze sztuki, które lądują tam, gdzie jest wolne miejsce. I tak latami skomplikowana tkanka takiego ogrodu narasta i narasta.
Oczywiście nie wszystkie mi się podobają, ale zawsze doceniam trud włożony w proces tworzenia i pielęgnacji. Na przykład nie lubię, kiedy trawnik usiany jest pojedynczymi krzakami i drzewami, chociaż wielokrotnie podziwiam sposób, w jaki niektórzy potrafią zadbać o taką przestrzeń. Widać pasję :)
W ogrodach najważniejszy jest klimat i takie trudne do opisania uczucie, które pojawia się w miejscu, które robi na mnie wrażenie. Wchodzę i od razu chłonę tę wyjątkowość. I generalnie na tej podstawie określam, czy mi się podoba czy nie. Nie oceniam stopnia zaprojektowania, ale umiejętność wywołania emocji. Dobre przestrzenie wywołują emocje.
Najbardziej lubię ogrody wiejskie, takie u babci, która ma swoje przez lata wyrobione zwyczaje ogrodnicze i rytuały. Moja Babcia miała autentyczną pasję (która zresztą przeszła najpierw na moją Mamę, później na mnie) i pozostawienie ziemi odłogiem było dla niej równoznaczne z ciężkim grzechem, a religijną kobietą była (to mniej dziedziczne, więc pobudki się zmieniają ;). Zawsze rosły aksamitki zwane turkami, wysokie żółte bociany, poczochrane kosmosy, gladiolusy, nagietki, pachnące lilie i wiele innych kwiatów, tworzących kiedyś scenerię moich wakacji. Chciałoby się do tego wrócić :) Był również rozbudowany warzywnik, z którego podbierało się młode marchewki, płukane później w beczce wypełnionej deszczówką, słodkie groszki, kwaśne porzeczki i aromatyczne pietruszki, lubczyki i koperki, którymi później pachniał rosół… Czas taki letni, wakacyjny i zebrało mi się na wspomnienia…
A wracając do tematu przewodniego, chciałam Wam pokazać ogród spontaniczny mojej Sąsiadki, który widzę z okna, a także kadry z ogrodu jednej z naszych Klientek. Bardzo ładne kadry.
Ale najpierw Sąsiadka. Ogród trochę pozostawiony sam sobie, bo jak wspólnie stwierdziłyśmy – młodzi nie mają czasu, a starzy mają czas, ale sił już brakuje.:
A teraz ogród Klientki, który będziemy dalej wspólnie rozwijać. Zaskoczyły mnie tutaj zastosowane rośliny i ich zestawienia, które wyglądają naprawdę dobrze. Połączenie pasji, bardzo dużej jak na "amatora" wiedzy i świadomości własnych oczekiwań względem ogrodu. Na mnie naprawdę zrobiły wrażenie, a że wybrane gatunki należą też do moich ulubionych (perowskie, rozplenice, miskanty, jeżówki, ostnice), ogród tym bardziej trafia w moje emocje:
Miłego tygodnia!